sobota, 31 maja 2014

Rozdział 1

Piątek, nareszcie ostatni dzień w szkole i weekend. Z taką myślą wstałam z łóżka. Była 7.00, a do szkoły dziś szłam na 9.00, więc miałam jeszcze czas. Wyjęłam z szafy ten komplet ubrań:
Weszłam do łazienki, włączyłam radio akurat leciała ta piosenka. Nawet ją lubię. Nalałam wody do wanny i weszłam do środka podśpiewując piosenkę.
Dokładnie umyłam każdą część ciała. Wyszłam z wanny, osuszyłam się i posmarowałam ciało truskawkowym balsamem. Ubrałam ciuchy, rozczesałam włosy i zostawiłam je rozpuszczone, bo takie lubię najbardziej. 8.00. Jeszcze mam godzinę. Sprawdziłam czy mam wszystko w plecaku, no i miałam. Zeszłam na dół gdzie był mój tata
-A ty nie w pracy?-zapytałam
-Idę na 10.00, a ty czemu nie w szkolę?
-Bo idę na 9.00
-Głodna?-zapytał 
-Ta-powiedziałam
Wzięłam do ręki miskę, płatki i mleko. Usiadałam przy stole, wsypałam płatki do miski i wlałam mleko. Zawsze jem to na śniadanie. 
-Podwieźć cię do szkoły?-odezwał się mój tata
-Nie dzięki-powiedziałam i uśmiechnęłam się.
Po jakiś dziesięciu minutach skończyłam posiłek. Wstałam od stołu i włożyłam miskę do zmywarki. Założyłam na plecy plecak.
-Pa tato-powiedziałam i pocałowałam go w policzek
-Pa córuś
Wyszłam na z domu i poczułam to świeże powietrze. Kocham to miasto. Chociaż co chwile pada. Szłam tak ja zawsze tą samą drogą i po jakiś dwudziestu minutach byłam pod szkołą. Weszłam na środka i zaczęłam szukać swojej przyjaciółki. Stała przy oknie, gdy mnie zobaczyła od razu podleciała i przytuliła mnie z całej siły.
-Hej Hope-powiedziała
-No hej Rose-odpowiedziałam i oderwałam się od niej
-Co dzisiaj robimy? Nareszcie piątek!
-Wiesz, że muszę być w domu o 19.00?
-No wiem
-Ale jutro to zaszalejemy. 
***
Ucieszyłam się, gdy usłyszałam dzwonek, który informował, że pora do domu.
Pożegnałam się z Rose i ruszyłam w stronę domu. Jak zwykle szłam przez park, w którym kiedyś spędzałam każdą wolną chwile. Usiadłam na jednej ławce by
zawiązać sznurówkę od buta. Wstałam z ławki i poczułam silne uderzeni w brzuch. Nagle wszystko stało się ciemne, ten ktoś musiał założyć mi na głowę worek. Czy ja jestem porywana?! Próbowałam się szarpać, ale to nic nie dawało. Było ich chyba dwóch, bo coś gadali do siebie. Ale więcej. Nie ważne.
Wsadzili mnie to samochodu, tak mi się wydaje, bo po chwili usłyszałam ślinik.
Łzy zaczęły spływać po mojej twarzy. Może nie miałam idealnego życia, ale chce dożyć przy najmniej siedemdziesiątki. Siedzieć ze swoim mężem wspominając czasy z dzieciństwa i bawić się ze swoimi wnukami. Na prawdę nie chce umierać. Znów poczułam silne uderzenie i nastała ciemność.
***
Obudziłam się w jakimś szarym pomieszczeniu. Nie było ani okien, łóżka ani nic. Gdzie ja jestem? Próbowałam wstać, ale była przykuta do czegoś. Usta miałam zaklejone taśmą, a brzuch i głowa bolały mnie tak jak nigdy. Znów zaczęłam płakać. Dlaczego porwali mnie, a nie kogoś innego. Miła jestem, wiem. No ale chodzi mi o to, że przecież ja nie mam wrogów. Z myślenia wyrwał mnie głos otwierających się drzwi. Stało w nich dwójka chłopaków. Jakiś blondyn o niebieskich oczach i wyższy szatyn z brązowymi oczami.
-Księżniczka się obudziła-powiedział ten wyższy
Tan drugi podszedł do mnie na co odruchowo zamknęłam oczy i uszykowałam policzek.
-Spokojnie ja ci nic nie zrobię, ale mój "szef" tak.-powiedział i rozpiął kajdanki, które miałam na rękach, potem ściągnął taśmę z ust.-A teraz wstawaj i idziesz z nami.
Jak kazał tak zrobiłam. Wyszliśmy z tego pomieszczenia i poszliśmy do innego.
Blondyn zapukał i usłyszałam krótkie "wchodź". W trójkę weszliśmy do środka. 
Na fotelu siedział szatyn o niebieskim koloru oczu, z jego jednej strony stał chłopak z lokami i zielonymi oczami, a z drugiej krótko ostrzyżony brunet o czekoladowych oczach.
-Zostawcie nas samych-powiedział ten na fotelu. 
Reszta "ekipy" wyszła i zostawiła mnie sam na sam z tym kimś. Przełknęłam gulę, która formowała się w moim gardle. 
-Siadaj-wskazał fotel na przeciwko jego. Grzecznie wykonałam to polecenie.-Pewnie ciekawi cię co tu robisz, Hope?
-Mhm-tylko tyle byłam w stanie z siebie wydusić
-Więc mam na pieńku z twoim tatusiem gliną, który wsadził mnie do więzienia. Teraz wyszedłem i chce sprawić mu ból znęcając się nad tobą, a potem zabijając
-Co?!-krzyknęłam patrząc w jego oczy. Spojrzał na mnie i się zaśmiał. Spuściłam wzrok na podłogę i łzy zaczęły kapać na moje Vansy. 
-Szkoda, bo jesteś nawet ładna-powiedział podchodząc do mnie i łapiąc za brodę, tak, że musiałam spojrzeć w jego oczy. Był taki przystojny. Niebieskie oczy, artystyczny nieład na głowie, tatuaże na rękach i modnie ubrany.....
Boże, Hope o czym ty myślisz?! On cię porwał, a ty uważasz, że jest przystojny?! To zwykły bandyta, a oni są podli, ale zarazem pociągający.
-Gapisz się na mnie od jakiś pięciu minut, weź przestań-powiedział
Znów mój wzrok utkwił na podłodze. Tak cholernie się bałam.
-Więc kiedy chcesz mnie zabić?-nareszcie przemówiłam
-Hmm.... najpierw nagram filmik, w którym cię bije, a ty się boisz, a potem kulka w łeb przed kamerą by twój tatuś płakał i po sprawie.
-Super-powiedziałam ze sarkazmem.-A tak w ogóle to skąd wiesz jak mam na imię?
-Wiem o tobie więcej niż ci się wydaje, śliczna. Jesteś Hope Black, masz 19. Nie masz rodzeństwa. Twoją przyjaciółką jest Rose Smith. Oceny masz dobre i jesteś popularna. Twoja matka to Evie Black i jest sekretarką w biurze, a jak już mówiłem ojciec, czyli Tom Black jest policjantem. 
-Wow, no nieźle-powiedziałam-Skoro tyle o mnie wiesz, a ja i tam mam zginąć to może powiesz jak się nazywasz?-dodałam
-Ależ proszę bardzo. Nazywam się Louis Tomlinson, zapamiętaj to imię bo będziesz je krzyczeć w nocy.-powiedział mi do ucha na co moje ciało przeszła fala przyjemnych dreszczy.
-Nie doczekanie twoje.
-Jeszcze sama będziesz mnie o to prosić-dodał z uśmieszkiem na twarzy
-A właśnie możesz mi dać jakiś ładniejszy pokój, bo tamten jest fuj-skąd u mnie się wzięło tyle odwagi. Tak umrę, więc co mi szkodzi.
-Oczywiście piękna. Niall daj jej ładniejszy pokój wiesz, który i każ Zaynowi i Harremu stać przy jej drzwiach. Później tu przyjdź-powiedział do blondyna.
-Jasne-odpowiedział mu tamten i zaprowadził mnie gdzieś. A co mi tam.
-Siemka Niall-powiedziałam
-Hej Hope-odpowiedział
-Wiesz, ładny jesteś
-hah dzięki
-Proszę bardzo
-Pasował byś do mojej przyjaciółki może was spiknę 
-Powodzenia. A tak przy okazji szkoda będzie takiej fajnej dziewczyny jak ty
-A no widzisz-powiedziałam jak przykuł moje ręce kajdankami do łóżka. 
Czyli tak umrę, albo z głodu albo od kuli w łeb kto by się tego spodziewał.
__________________________________________________________
Czytasz=Komentujesz 
I jest rozdział pierwszy;)
Jak się podoba?
Następny rozdział najprawdopodobniej jutro.
Do zobaczenia♥



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz