poniedziałek, 19 stycznia 2015

Rozdział 8

*Następnego dnia*

To się zaczyna robić nudne. Siedzę w tym pokoju i nic nie robię. Nudzi mi się. 
Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju.
-Gdzie idziesz?-zapytał loczek, stojący pod drzwiami
-Do Louisa-powiedziałam. Chciałam się wreszcie dowiedzieć był ten chłopak.
-To nie jest najlepszy pomysł.
-A czemu?
-A z resztą, ja się nie wtrącam. Proszę, bardzo idź.
-Pójdę-odpowiedziałam i zaczęłam iść w stronę pokoju Lou. 
O co mu chodziło? Szczerze, to mnie to nie interesuje, przecież to taki sam bandyta jak wszyscy tutaj. Zatrzymałam się przed pokojem Lou i zanim zdążyłam zapukać w drzwi usłyszałam jakieś dziwne odgłosy. Co to? Mnie na pewno nie wpuście.
-Louis, wpuść mnie.-powiedziałam bardzo niskim głosem, chciałam żeby wyszedł mi męski, ale wyszło jak zawsze
-Hope wiem, że to ty-usłyszałam jego głos za ściany
-Ale jak?
Inny plan. Na każdych drzwiach jest numer, to wygląda jak opuszczony hotel, może jest. Pokój Louisa miał 7. Szczęśliwa 7, ale chyba nie dla mnie, z resztą nigdy w to nie wierzyłam. Zaczęłam rozglądać się dookoła. Postanowiłam iść do końca tego korytarza. Na końcu był pokój, do którego weszłam. Siedział, a bardziej leżał, tam chłopak, a wokół niego było pełno puszek od piwa, wiadomo co robił. Obejrzałam dokładnie pokój i na ścianie zauważyłam szafkę, w której wiszą klucze. Podeszłam do niej i wyciągnęłam klucz z cyfrą 7. Zadowolona z siebie poszłam do pokoju Lou. Stanęłam przed drzwiami i włożyłam kluczyk do zamka. Pociągnęłam klamkę i weszłam do środka, z wielkim uśmiechem, że mi się udała. Gdy tylko zobaczyłam co się tam dzieje uśmiech zszedł mi z twarzy. Na biurku leżała naga dziewczyna, a przed nią stał równie nagi Tomlinson. Oczy zrobiły się większe, a dolna warga opadła mi ze zdziwienia. Raz patrzyłam na Louisa, a potem na tą lale. Nie wierzę. Wszystkie uczucia, którymi darzyłam Louisa zniknęły, ale czego ja się tak naprawdę spodziewałam, że będziemy szczęśliwi? Nie chciałam już no to patrzeć, zamknęłam drzwi, zostawiając klucz w zamku. Musiałam ochłonąć. Poszłam do "swojego" pokoju.
-A nie mówiłem-powiedział Harry, gdy wchodziłem do środka
-Pieprz się-dlaczego dziś nie ma Nialla, on by mnie powstrzymał
Weszłam do środka i od razu rzuciłam się na łóżko. Zaczęłam płakać, łzy spływały mi po policzkach i kapały do kołdrę. Wiedziałam żeby mu nie ufać, żeby się nie zakochiwać, ale nie, moje zasrane serce się mnie nie słucha. Dobrze, że mam jeszcze mózg, który mi mówi jakim sukinsynem jest Louis. W połowie uczucia wygasły, gdy Lou mi nie pomógł, ale teraz już kompletnie zniknęły. 


*Kilkanaście minut później*

Przez cały czas leżałam na łóżku, gdy nagle do pokoju wszedł Tomlinson, a miałam nadzieje, że to Niall. 
-Czego chcesz?! Przestałeś się z nią pieprzyć to przyszedłeś?! A z resztą co mnie to obchodzi. Jak chcesz gadać to wyjdź, a jak bić to proszę bardzo.
-Chce gadać, ale nie wyjdę.-powiedział i usiadł na łóżku.
-Rób co chcesz-powiedziałam i odwróciłam się do niego plecami.
-O co ci chodzi? Sama powiedziałaś, że nigdy nie będziemy parą, że to nie możliwe.-mówił spokojnym głosem.-Nie umiem Ci się wytłumaczyć i nie chce, bo nie wiem jak. Jeżeli Cię zraniłem to przepraszam. 
-Nie wierzę ty umiesz przepraszać? Czy to możliwe? Wielki pan Tomlinson zna słowo "przepraszam"
-Tak znam, ale nie mówię go wielu osobom. Jesteś drugą, której to powiedziałem. 
-I co, mam Ci się teraz rzucić w ramiona i mówić jaki jesteś wspaniały?-podniosłam się do pozycji siedzącej tak by patrzeć mu w oczy-Nie będę kłamać poczułam coś do ciebie, ale tego już nie ma, zniknęło. To było chore, że poczułam coś do porywacza, ale poczułam. Teraz tylko czuje nienawiść.- gdy skończyłam mówić znów upadłam na łóżko.
-Ten chłopak, który chciał Cie zgwałcić był moim bratem.-powiedział, a mnie zatkało-Gdy skończyłem 17 lat wyniosłem się z domu, on miał wtedy 15, chciał iść zemną, ale mu nie pozwoliłem. Rodzice za moją ucieczkę, wyżywali się na nim. On kilka lat później założył gang, który był nastawiony przeciwko mnie. Taylor robił wszystko żeby się na mnie zemścić. Przepraszam Cie za to, że Ci nie pomogłem, ale to był mój brat nie mogłem go zabić. Zrozum mnie. 
-Dobrze, to rozumiem, ale nie rozumiem tej sytuacji z dziś.-powiedziałam już łagodniej 
-Możesz mi nie uwierzyć, ale taka jest prawdą. Mój brat zawsze lubił dziewczyny. Tą, którą widziałaś, to była jego obecna dziewczyna. Zagroziłam mi, że jeśli się z nią nie prześpię pójdzie na policje, a w mojej sytuacji zamkną mnie na dożywocie. Musiałem to zrobić.-dodał
-Chciałabym Ci w to wierzyć, ale chyba nie potrafię.-powiedziałam i odwróciłam się do niego, a on położył się obok mnie.
-Proszę uwierz mi. Moje uczucia do ciebie nie zmieniły się, wciąż czuję do ciebie coś więcej. 
-Wierzę Ci Louis


**********************************
Czytasz=Komentujesz

niedziela, 4 stycznia 2015

Rozdział 7

Ten świr zaczął mnie całować, a ja w tym momencie spojrzałam na Louisa. Dlaczego tak stoi i nic nie robi? Dlaczego mi nie pomaga?
-Nie patrz tak na niego, on Ci nie pomoże-powiedział ten chłopak i znów zaczął całować.
Zamknęłam oczy i zaczęłam płakać. Nie wierzę, nie chce robić tego z takim kimś. Chcę do domu. Chcę stąd uciec, jak najdalej i zapomnieć o tym wszystkim. Przez cały ten czas miałam zamknięte oczy, ale czułam, że chłopak ściągnął ze mnie spodenki i bluzkę. Zaczął dotykać moje piersi, na co ja zaczęłam jeszcze bardziej płakać.
-Zostaw mnie-tylko to byłam w stanie powiedzieć.
-Jeszcze Ci się spodoba, maleńka-powiedział, ale nagle usłyszałam, że ktoś strzelił. Otwarłam oczy i zobaczyłam, że chłopak, który przed chwila chciał mnie zgwałci leży na podłodze w kałuży krwi. Spojrzałam na Louisa, ale on tylko stał z otwartą buzią i patrzył się w stronę drzwi, w których stał Niall, trzymający pistolet. Ubrałam szybko swoje ciuchy i poleciałam przytulić się do Nialla.
-Cii... już dobrze... Cii-mówił i głaskał mnie po głowie. 

*Kilka godzin później*

Wciąż nie mogłam w to uwierzyć. Przed kilkoma godzinami jakiś typ chciał mnie zgwałcić to okropne. Strasznie się zdziwiłam, że Louis mi nie pomaga, sam nie dawno powiedział, że mu na mnie zależy, a ja się łudziłam, że to prawda. Sama siebie teraz pytam: Naprawdę myślałaś, że pokocha cię twój porywacz? Nie dawno myślałam, że tak, ale po dzisiejszym dniu. Gdy usłyszałam ten strzał myślałam, że to Lou mnie ratuję, ale to Niall, który właśnie wszedł do pokoju. W całym tym towarzystwie można liczyć tylko na niego.
-Już wszystko w porządku?-zapytał czule
-Tak. Naprawdę Ci dziękuję, że go zabiłeś. Gdyby nie ty, to on by....-powiedziałam i zaczęłam szlochać.-Powiedz mi, czemu Louis nic nie zrobił?
-Nie mogę Ci tego powiedzieć. Przepraszam. Może on Ci to kiedyś powiem.
Westchnęłam i położyłam się na łóżko.
-Niall, chce spać-powiedziałam
-Okej, to słodkich snów, dobranoc-powiedział, pocałował mnie w czoło i wyszedł.
Tak trochę to go okłamałam, nie chce mi się spać, ale mam dość tego dni, tego życia. Dlaczego jeszcze nikt mnie nie szuka? Nie wiedzą, że zaginęłam? Lepiej będzie jak pójdę spać, nie chce o tym myśleć.


*Oczami Toma*

-Gdzie jest nasze dziecko?-zapytała mnie zrozpaczona Evie.
-Kochanie nie wiem, cały patrol jej szuka. Jutro będą mówić o niej w telewizji, w Anglii i Ameryce. Jeżeli ją gdzieś wywieźli będziemy wiedzieć.
-Dziś rano wyciągnęłam ze skrzynki taką kopertę-powiedziała Evie i dała mi ją do ręki
Ubrałem rękawiczki, by nie zetrzeć śladów i ją otworzyłem. Wyjąłem z koperty białą kartkę i odczytałem co na niej piszę:
-"Mam coś na czym Ci zależy"
W środku było też zdjęcie pobitej Hope. Leżała na ziemi. Podałem zdjęcie żoni, która zaczęła płakać.
-Jadę na komisariat, zawieść dowody.
-Bądź ostrożny.
-Znajdziemy ją.-powiedziałem i wyszedłem

*Oczami Hope*Następny dzień*

Jeśli umrę, uwolnię się od Tomlinsona. Od tego ciągłego bicia, ale coś w środku mi mówi, że nie teraz jest czas na mnie. Już nigdy bym nie zobaczyła rodziny, Rose? Nie zakochałabym się, nie wyszłabym za mną, nie miałabym dzieci, nie zestarzałabym się u boku wnucząt? Chce żyć, ale nie tutaj. Ucieczka to jedyne co mi pozostaję.

*************************************
Czytasz=Komentujesz





piątek, 2 stycznia 2015

Rozdział 6

*Dwa dni później*

Przez dwa dni Louis nie odezwał się do mnie ani słowem, ani razu nie przyszedł. Oj, przepraszam przyszedł raz po to żeby mnie uderzyć i wysłać zdjęcie mojemu ojcu. Cały ten czas spędzałam z Niallem. Opowiadałam mu o sobie, a on mi o sobie, ale najwięcej mówiłam mu o Rose. Wiem, że ona mnie za to zabiję, jeśli Lou tego nie zrobi, ale mam przeczucie, że Niall nie jest taki jak Louis. Blondyn umie się troszczyć o kogoś i wiem, że nie było by go w tym "gangu", ale jego rodzice, wraz z jego siostrą zginęli w wypadku, wtedy Louis mu pomógł. 
A ja tylko leże na tym łóżku i rozmyślam, czy śmierć będzie boleć. Czy gdy dostanę z kulki w głowę, umrę od razu? To wszystko jest chore. Narzekałam na swoje życie, że jest nudne, ale teraz to przesada, jeśli uda mi się stąd wydostać już nigdy nie będę na nic narzekać.

***
-Hope, wstawaj!-do pokoju wbiegł Niall i zaczął krzyczeć
-Co się dzieje?-zapytałam
-Nie teraz, musimy uciekać!-powiedział blondyn, wziął mnie za rękę i zaprowadził do innego pokoju. 
Wszystkie drzwi pozamykał na klucz, ale po co? Co się dzieje?
-Niall?
-Przyjechał wrogi nam gang. Chcą czegoś od Tomlinsona. On kazał mi się tobą zająć.-mówił szybko co chwile wyglądając przez okno
-O boże, teraz to się naprawdę boję. Wy jesteście spoko, ale jakiś inny gang.-byłam spanikowana, nie wiedziałam co robić. Nigdy nie myślała, że będę w takiej sytuacji. Wojna gangów, kto by się tego spodziewał? Nagle usłyszałam jakieś strzały i do pokoju weszło dwóch chłopaków, których Niall szybko zastrzelił. Przełknęłam ślinę w gardle, jeszcze nigdy nie widziałam zwłok. Dwa martwe ciała leżały przede mną. Spojrzałam na Nialla.
-Tutaj tak już jest.-rzucił szybko
-Boję się-dodałam
-Wszytko będzie okej, trzymaj się mnie-powiedział, złapał mnie za rękę i wyszliśmy z pokoju.
Szliśmy w stronę schodów prowadzących na dół, gdy nagle podleciał do nas Harry, a za nim Zayn.
-Stary musimy iść do piwnicy!-krzyknął loczek.
-Louis kazał mi jej pilnować.
-Do góry już nikogo nie ma, sprawdziliśmy cały teren-odezwał się ten drugi. 
-Hope, musisz dać sobie radę-powiedział Niall, przytulił mnie i poszedł z nimi na dół
Kurwa, zostawił mnie. Dobra, Hope, spokojnie, nikogo tu nie ma. Spokojnie, spokojnie. Próbowałam jakoś siebie uspokoić, ale na marne, nagle poczułam jak ktoś kładzie swoją rękę na moich ustach, a drugą łapie mnie w pasie. Próbowałam się wyrwać, ale chłopak był bardzo silny. Zaprowadził mnie do pokoju Louisa, w którym właśnie był Lou z jakimś typem.
-O widzę, że mamy towarzystwo.-odezwał się chłopak o czarnym włosach, bardzo krótko przyciętych.-Pozwól, że się przedstawię pięknej pani-tym razem skierował swoją wypowiedz ku Louisowi-Jestem Taylor, miło mi-powiedział mi pocałował mnie w rękę.-Nowa zdobycz Tomlinsona, lepsza niż to poprzednia.-dodał-Zostaw nas-powiedział to tego, który mnie tu przyciągnął. Chłopak puścił mnie i wyszedł.
-To co długo się znacie?-zapytał-Jakie to uczucie być jego dziewczyną?-dodał
-Nie jestem jego dziewczyną-rzuciłam szybko
-O proszę, proszę, to kim jesteś?
-Porwał mnie.
-Oj, Louis nie ,ładnie tak porywać dziewczyny.
Ta rozmowa z minuty na minute było coraz dziwniejsza. Chłopak zbliżył się do mnie i przyciągnął do ściany.
-A teraz Lou, popatrz sobie, jak, pieprzę twoją zdobycz, a ty nic nie możesz zrobić.-powiedział już nie takim miłym tonem głosy jak przedtem. 
Spokojnie, Hope, spokojnie, jak mam być spokojna?

************************************
Czytasz=Komentujesz
Sama w to nie wierzę, że nie dodawałam
rozdziału przez kilka miesięcy.
Nie miałam pomysłu na następny rozdział, 
a potem zapomniałam, ale tym razem zacznę pisać
już na stałe ;)
Pozdrawiam♥