sobota, 18 października 2014

Rozdział 5

-Bo znów mam tą sytuacje.
-To znaczy?-zapytała
-To znaczy, że znów się zakochałem, tak naprawdę, jak wtedy, z nią.
On się zakochał? W kim? Ja tu mu chce wyznawać uczucia, a on jest zakochany. Zaraz. A jak chodzi mu o mnie? Nie.
-To powiedz wybrance co czujesz, a ja już będę spadać-powiedziałam i chciałam wyjść, ale mnie zatrzymał.-Hmm?
-Przecież miałem coś powiedzieć-powiedział
-A no tak. Chcesz to przećwiczyć? Dobra, jak ona ma na imie?-zapytałam, a on się zdziwił, a później zrobił rozbawioną minę.
-Ma na imie Hope-dodał
-Ładnie. Zaraz co?!-zdziwiłam się
-Chodzi o ciebie głuptasie-powiedział i zbliżył się do mnie, obejmując mnie
-Ymm....? Nie. Ty jesteś moim porywaczem, nie możemy być razem, nie.
-Dlaczego?!-odsunął się-Przecież widzę jak na mnie patrzysz.
-Patrze jak na kogoś kto mnie porwał z zemsty.
-Ty...-podszedł do mnie i chciał uderzyć, ale się powstrzymał-Wyjdź-dodał łagodniej
Jak kazał tak zrobiłam. Pod drzwiami był Niall.
-I jak?-zapytał
-Co się głupio pytasz, na pewno wszystko słyszałeś!-wydarłam się na niego ze złości, ale potem była mi smutno i się do niego przytuliłam-Przepraszam-powiedziałam przez płacz.
-Choć do pokoju
-Mhm
                                                        ***                                                                    
Otworzyłam oczy i zobaczyłam śpiącego na fotelu Nialla, który zaraz znalazł się obok mnie.
-To powiesz mi co się wczoraj wydarzyło?-zapytał
-Ta.... No ja, Louis....-opowiedziałam Niallowi całą tą dziwną historie z wczoraj. Był zdziwiony, tak samo jak ja. Nie wiem co o tym myśleć. To dziwne, czuję coś do swojego porywacza, a on coś czuję do mnie. Nie wierzę, że to się dzieję na prawdę. To jakaś bajką, a może horror, albo dramat?

****************************************
Tak długo mnie tu nie było, że
nie zdziwię się jak pod
tym postem nie będzie komów.
Do swoich innych blogów wróciłam wcześniej, ale
jakoś tu nie miałam weny i pomysłów pisać.
Ale wracam, mam nadzieję, że na dłuższy czas.

sobota, 28 czerwca 2014

Rozdział 4

Z dedykacją dla mrs.Tomlinson freehugs100


Obudziłam się nie wiem kiedy, bo nigdzie nie było zegarka, a to dziwne. Wstałam z łóżka. Po prostu nie wytrzymam kolejnego dnia bez kąpieli i w tych samych ciuchach. Chciałam otworzyć drzwi, ale były zamknięte. Zaśmiałam się pod nosem, bo przypomniała mi się ta sytuacja z muzeum. To na prawdę był Louis. Nie mogę w to uwierzyć. Zaczęłam dokładnie oglądać te zdjęcia, które już widziałam. Louis z uśmiechem na twarzy i jakaś dziewczyna. No nawet ładna. Niezłe tatuaże. 
-Nie ładnie tak oglądać czyjeś zdjęcia-powiedział głos za mną
odwróciłam się i zobaczyłam Louisa
-Nudziło mi się-powiedziałam, gdy Tomlinson przycisnął mnie do ściany. Trochę się go bałam.
-Mieliśmy coś dokończyć-powiedział i oblizał usta, tak że moje ciało przeszły ciarki. Zaczął mnie całować. Zrobił malinkę na szyi i pocałował piekące miejsce. 
-Nie chce...-powiedziałam cicho
-Przestań-powiedział i nadal mnie całował
-Na prawdę nie chce-rzekłam i go odepchnęłam
-A kilka godzin temu chciałaś-wydarł się na mnie
-Nic nie chciałam. Ja tylko cię pocałowałam. Nie jestem taka, że śpię z kolesiem, który na dziewczynę.
-Jaką dziewczynę?-zapytał
-Nie udawaj debila. Tą na zdjęciach.-pokazałam na zdjęcia.
-To moje była-powiedział
-I masz jej zdjęcia?-zapytałam
-Bo ona nie żyje-dodał
Zrobiło mi się głupio. Ja na niego naskakuje, a okazuje się że ona nie żyje. A w ogóle czemu ja się tak uniosłam? 
-Ymm... przykro mi-tylko tyle z siebie wydusiłam
-Ta...-powiedział i usiadł na łóżku 
Usiadłam obok niego i złapałam za rękę.
-Przepraszam nie chciałam. Po prostu...-na prawdę nie wiedziałam co powiedzieć
-Spoko. 
Ale jest mi głupio i to jest dziwne. On mnie porywa, bije, a ja mu współczuje.
Rzeczywiście to dziwne. 
Siedzieliśmy tak w ciszy, której nikt z nas nie chciał przerwać. Chciałam coś powiedzieć, ale zrezygnowałam z tego pomysłu.
-Byliśmy szczęśliwą parą. Kochałem ją najbardziej na świecie.-zaczął- Kiedyś chciała jechać za mną w wyścigu. Nie chciałem tego, ale była uparta, tak jak ty, no i się zgodziłem. Było dobrze, byłem pierwszy, ale był wypadek. Jakieś chuj w nas wjechał, akurat od jej strony. Umarła na miejscu. Od tamtego momentu przestałem jeździć jako "zawodowiec". Teraz ścigam się tylko gdy muszę.-skończył
Nie wiedziałam co powiedzieć. Chciałam go pocałować, ale się odsunął
-Nie chce litości-powiedział i wyszedł.
-To nie była litość tylko coś więcej...-powiedziałam cicho kiedy wyszedł.
Musze to sobie wyznać. Kocham go. Zakochałam się. Wiem, że to chore, bo to mój porywacz, ale ma w sobie to coś co mnie do niego przyciąga.
Do pokoju wszedł Niall.
-Siema mała-powiedział i usiadł obok mnie
-Siema duży-odpowiedziałam i spróbowałam się uśmiechnąć 
-Co jest?-zapytał
-Z czym?-udałam idiotkę
-Z tobą i Louisem-dodał
Zrobiłam minę typu "WTF"
-Lou znam od zawsze. Ciebie od nie dawna. Kiedy Louis wyszedł od ciebie poszedł do swojego pokoju i się tak zamknął. Nikomu nie otwiera.-powiedział
-Bo...-nie skończyłam. Co ja mam niby powiedzieć.-Zabierz mnie do niego-powiedziałam
Blondyn kiwnął głową na "tak". Wyszliśmy z tego pokoju i Niall zaprowadził mnie chyba do pokoju Louisa.  
Stanęliśmy przed drzwiami.
-Dasz rade-zapytał blondyn
-Mhm-odpowiedziałam 
Poszedł gdzieś i zostawił mnie pod drzwiami Lou. 
-Louis otwórz...-mówiłam i pukałam w jego drzwi
Cisza. Nic nie było słychać
-Otwórz... Proszę -ciągnęłam dalej
Po chwili usłyszałam jakieś kroki i przekluczenie drzwi.
Pociągnęłam za klamkę i weszłam do środka, zamykając je za sobą.
-Co chcesz?-zapytał Louis
-Porozmawiać 
-O czym?-znów zapytał
-O tym co się wydarzyło.
-Usiądź-wskazał miejsce na kanapie obok niego.
Zrobiłam to co kazał. Patrzył na podłogę, a ja na niego. Chce coś powiedzieć, ale nie wiem co.
-Więc?
-Bo ja....-zaczęłam, ale postanowiłam tego nie mówić.-Niall u mnie był i powiedział, że się ty zamknąłeś.
-I co w związku z tym?
-No Louis przestań. Wiem, że utrata kogoś kogo się kocha boli, ale trzeba żyć dalej i ty tak robiłeś, więc dlaczego teraz znów zacząłeś to robić?
-Bo znów mam taką sytuacje.
-To znaczy?-zapytałam 
-To znaczy że...
***
Hej wszystkim;3
Sorki, że tak długo czekaliście.
Ale po prostu musiałam się przyłożyć
żeby był pasek i jest.
Myślałam że tego bloga nikt
nie czyta. Ostatni raz, nie licząc
wczoraj, weszłam tu dawno temu 
i wtedy nie było komów i smutałam
z tego powodu. 
Na prawdę wam dziękuję za komy.
Mam nadzieję że pod tym też będą.
Pozdrawiam ♥


piątek, 6 czerwca 2014

Rozdział 3

Otworzyłam oczy i poczułam ból w ciele. No tak przecież pan Tomlinson wczoraj mnie pobił. No i niestety nie umarłam, szkoda.
-Będzie żyć?-zapytał chyba Louisa, ale kogo
-Tak, ale stary, ona jest drobna jeszcze jedno takie coś i po niej.-powiedział ten chłopak którego już widziałam. 
-Szkoda, że nie umarłam-powiedziałam, a oni w jednej sekundzie skierowali swój wzrok na mnie.
-Mówiłem, że żyje-powiedział tamten i wyszedł.
Gapiłam się na Tomlinsona, bo on gapił się na mnie. 
-Co się tak gapisz?-spytałam
-Na swoje dzieło. Chcesz zobaczyć?
-Spierdalaj-prychnęłam pod nosem.
-Nie ładnie tak przeklinać.
-Nie ładnie tak bić. 
-Jesteś głodna?-zapytał po długiej przerwie
-No wow-powiedziałam
Zaśmiał się i wyszedł. Mógłby już nie wracać. I rzeczywiście nie wrócił, ale przyszedł ten blondyn
-Siema Niall-powiedziałam
-O widzę, że nieźle cię urządził.-powiedział blondyn dotykając moją twarz na co jęknęłam z bólu.-Sorry, boli?
-No. Po co tu przeszedłeś?
-Skoro masz mi załatwić dziewczynę musiałem sprawdzić czy żyjesz.-powiedział i oboje wybuchnęliśmy śmiechem-A tak na serio to idziesz zemną-powiedział i wziął mnie na ręce.
-Można wiedzieć gdzie?-zapytałam oplatając ręce wokół jego szyi. 
-Do twojego byłego pokoju.
-Fajnie.
Otworzył mi drzwi stawiając na ziemi. To ten sam pokój. Brzydki, ale ładniejszy. 
-Na razie mała-powiedział blondyn i wyszedł
-Pa
Zaczęłam chodzić w kółko pokoju i oglądać zdjęcia na ścianie. Był na nich..... o kurwa Tomlinson i jakaś baba. On był szczęśliwy?! Taki człowiek potrafi być szczęśliwy?! Żarty. Nagle drzwi się otwarły, a w nich stanął Lou z tacą jedzenia. Usiadłam na łóżka, tak jak on.
-Proszę-powiedział
-Dziękuję-odpowiedziałam
Po prostu nie mogłam jeść. Ten człowiek obserwował każdy mój ruch przez co krępowałam się. Gdy wreszcie skończyłam ulżyło mi. 
-Co tam?-zapytał
Rozejrzałam się po pokoju czy na pewno mówi do mnie. Byłam sama z nim więc chyba tak. 
-Tak, mówię do ciebie-czy on czyta mi w myślach
-Oprócz tego, że wszystko mnie boli to spoko a u ciebie?
-Też
-Ależ ciekawa rozmowa.-wtrąciłam
-Powiedz coś o sobie-powiedział nagle
-Po co, jak ty wszystko wiesz?
-Racja, ale na pewno nie wszystko. Jakie miałaś dzieciństwo?
-Nudne. Co niedziele musiałam łazić z dziadkiem na muzeum. Byłam wtedy bardzo mała i bardzo zadziorna. To było 15 lat temu jak zdarzyło się tam coś ciekawego......... A może ty coś powiesz?
-Spoko. Więc też chodziłem do muzeum i też mi się tam nudziło. Pamiętam taki jeden dzień, też 15 lat temu,  jakaś mała dziewczyna podeszłam do mnie,
gdy ja siedziałem sobie spokojnie na ławce i powiedziała: "To moja.....
-ławka. Jak chcesz znajdź sobie inną. Ta jest moja i będzie aż dinozaury wrócą"-dokończyłam za niego
-Co? Jak?-zapytał
-Bo to ja byłam tą dziewczynką-powiedziałam i chyba pierwszy raz w jego towarzystwie się uśmiechnęłam.
-Nic się nie zmieniłaś-powiedział z uśmiechem na twarzy
-Ty też-dodałam i zaczęliśmy się śmiać-Ale ten świat jest mały-powiedziałam, gdy już nam przeszło.
-No bardzo.
Przytuliłam się do niego. Może to głupie, ale chciałam się do niego przytulić, chociaż to mój porywacz. Spojrzałam w jego błękitne oczy. Piękne oczy. W których mogłam utonąć. Rozmarzyłam się patrząc w jego oczy, bo gapiłam się na nie dobre 10 minut. 
-Przepraszam-powiedziałam spuszczając wzrok na ziemie i odsuwając się od niego.
-Za co?-zapytał. 
-Za to-powiedziałam i wpiłam się w jego usta. Ten pocałunek mógłby trwać wiecznie, gdyby nie to, że ktoś zapukał do drzwi. Oderwałam się od Louisa i usiadłam obok. Zaskoczony, ale jednocześnie zadowolony Louis poszedł je otworzyć. 
-Stary musimy jechać-powiedział ten w lokach. Louis kiwnął głową, że rozumie i zamknął drzwi. Gdy tylko się odwrócił w moją stronę spojrzałam w inną.
Podszedł do mnie i złapał za podbródek tak, że musiałam na niego spojrzeć.
-Jeszcze to dokończymy, bo teraz muszę jechać. Dobrze?
-Mhm-wymruczałam najciszej jak się dało. Było mi tak wstyd. 
Brunet cmoknął mnie w usta i wyszedł. Może nie byłam zmęczona, ale położyłam się i zasnęłam.
***
Wiem, że długo nie dodawałam rozdziałów,
ale teraz koniec roku musiałam poprawić oceny i
bla, bla, bla xD
Następny najprawdopodobniej w niedziele.
Do zobaczenia♥

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Rozdział 2

Obudziłam się.... ej gdzie ja jestem? Przecież to nie mój pokój. A no tak, przecież jestem porwana. Strasznie pieką mnie ręce od tych kajdanek. 
Siedziałam tak jeszcze jakieś 15 minut tępa wpatrując się w sufit, gdy usłyszałam, że drzwi się otwierają. W progu stanął Louis z czymś tam w ręce.
-O hej Louis-powiedziałam, kompletnie na luzie
-Witaj piękna. Na pewno jesteś głodna, trzymaj-usiadł na podłodze, na przeciwko mnie i wyjął z jakiejś torby frytki i hamburgera 
-Jak mam to jeść?-powiedziałam i pokazałam na kajdanki
-Nakarmię cię
-Serio? Wiesz, nie wiem czy zauważyłeś, ale nie mam dwóch latek.
Chłopak właśnie wstawał i chciał wyjść
-No dobra-powiedziałam, a na jego twarzy pojawił się najpiękniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałam. Boże co ja gadam to jest porywacz! Znów usiadł na przeciwko mnie. Powoli wyciągał frytki z białej paczki i wkładał mi je do ust, przez jakieś 20 minut... Potem rozpakował hamburgera z papierka i karmił mnie nim. Co chwili się śmialiśmy, przez co trafienie do buzi było jeszcze trudniejsze.
-Nawet fajnie było-powiedziałam, gdy już skończyliśmy posiłek
-Widzisz, umiem karmić-powiedział i zaczęliśmy się śmiać
-Czemu takie ciacho jak ty musi być przestępcą, jak bym cie spotkała na ulicy na pewno bym się z tobą umówiła.
-Z wielką chęcią bym się z tobą spotkał.
Znów zaczęliśmy się śmiać. Nasze twarze było co raz bliżej siebie. Chciałam go pocałować. Co ja robię?! Szybko się otrząsnęłam i oddaliłam się od niego
-Mówiłem, że sama będziesz tego chciała-powiedział
-A ja mówiłam, że po moim trupie.-odpowiedziałam i pokazałam mu język-Siku mi się chcę, mogę gdzieś skorzystać z toalety?
-Dobrze złotko-powiedział i rozkuł kajdanki. Wstałam z podłogi i się przeciągnęłam. Lou złapał mnie za rękę i pociągnął w jakąś stronę. Otworzył drzwi i tak stał
-Może byś wyszedł? Nie będę przy tobie sikać.
-No okej.-powiedział i wyszedł
Dobra, Hope, jak stąd uciec. Myśl, myśl, myśl.... Już wiem. Na podłodze leżał jakiś kamień, gdy Louis będzie otwierał drzwi walne go nim. Po jakiś 5 minutach usłyszałam, że drzwi się otwierają. Z całej siły rzuciłam kamień w stronę Tomlinsona. Kurde, odsunął się. Przedmiot był jakiś centymetr od jego twarzy.
-Teraz to sobie przeskrobałaś.-krzyknął cały we złości
Pociągnął mnie za włosy do tego pokoju, gdzie byłam pierwszej nocy. Posadził mnie na jakimś krześle, przypiął do niego kajdankami i zakleił usta taśmą.
Zadałam ciosy w każdą część mojego ciała. Zaczął od twarzy. Z całej siły pił po niej pięściami. Potem kąpał i walił w mój brzuch. Czułam jak krew leci z moich ust. Byłam taka słaba. Później zaczął mnie kopać i okładać jakimś przedmiotem. Ledwo co dawałam rade oddychać. Widziałam, że krew sączy się też z mojego brzucha i dłoni. 
-Tyle ci wystarczy-powiedział i splunął w moją stronę. W jednej sekundzie oderwał taśmę z moich ust przez co krzyknęłam z bólu. Przewrócił krzesła, tak, że leżałam na ziemi i wyszedł. Krew lała się po ziemi i po mnie. Mogłabym teraz umrzeć żeby nie czuć takiego bólu.
_________________________________________________
Czytasz=komentujesz
Hejo i jak się podoba?
Teraz mam dużo nauki i nie wiem kiedy będzie nowy.
Pozdrawiam♥

sobota, 31 maja 2014

Rozdział 1

Piątek, nareszcie ostatni dzień w szkole i weekend. Z taką myślą wstałam z łóżka. Była 7.00, a do szkoły dziś szłam na 9.00, więc miałam jeszcze czas. Wyjęłam z szafy ten komplet ubrań:
Weszłam do łazienki, włączyłam radio akurat leciała ta piosenka. Nawet ją lubię. Nalałam wody do wanny i weszłam do środka podśpiewując piosenkę.
Dokładnie umyłam każdą część ciała. Wyszłam z wanny, osuszyłam się i posmarowałam ciało truskawkowym balsamem. Ubrałam ciuchy, rozczesałam włosy i zostawiłam je rozpuszczone, bo takie lubię najbardziej. 8.00. Jeszcze mam godzinę. Sprawdziłam czy mam wszystko w plecaku, no i miałam. Zeszłam na dół gdzie był mój tata
-A ty nie w pracy?-zapytałam
-Idę na 10.00, a ty czemu nie w szkolę?
-Bo idę na 9.00
-Głodna?-zapytał 
-Ta-powiedziałam
Wzięłam do ręki miskę, płatki i mleko. Usiadałam przy stole, wsypałam płatki do miski i wlałam mleko. Zawsze jem to na śniadanie. 
-Podwieźć cię do szkoły?-odezwał się mój tata
-Nie dzięki-powiedziałam i uśmiechnęłam się.
Po jakiś dziesięciu minutach skończyłam posiłek. Wstałam od stołu i włożyłam miskę do zmywarki. Założyłam na plecy plecak.
-Pa tato-powiedziałam i pocałowałam go w policzek
-Pa córuś
Wyszłam na z domu i poczułam to świeże powietrze. Kocham to miasto. Chociaż co chwile pada. Szłam tak ja zawsze tą samą drogą i po jakiś dwudziestu minutach byłam pod szkołą. Weszłam na środka i zaczęłam szukać swojej przyjaciółki. Stała przy oknie, gdy mnie zobaczyła od razu podleciała i przytuliła mnie z całej siły.
-Hej Hope-powiedziała
-No hej Rose-odpowiedziałam i oderwałam się od niej
-Co dzisiaj robimy? Nareszcie piątek!
-Wiesz, że muszę być w domu o 19.00?
-No wiem
-Ale jutro to zaszalejemy. 
***
Ucieszyłam się, gdy usłyszałam dzwonek, który informował, że pora do domu.
Pożegnałam się z Rose i ruszyłam w stronę domu. Jak zwykle szłam przez park, w którym kiedyś spędzałam każdą wolną chwile. Usiadłam na jednej ławce by
zawiązać sznurówkę od buta. Wstałam z ławki i poczułam silne uderzeni w brzuch. Nagle wszystko stało się ciemne, ten ktoś musiał założyć mi na głowę worek. Czy ja jestem porywana?! Próbowałam się szarpać, ale to nic nie dawało. Było ich chyba dwóch, bo coś gadali do siebie. Ale więcej. Nie ważne.
Wsadzili mnie to samochodu, tak mi się wydaje, bo po chwili usłyszałam ślinik.
Łzy zaczęły spływać po mojej twarzy. Może nie miałam idealnego życia, ale chce dożyć przy najmniej siedemdziesiątki. Siedzieć ze swoim mężem wspominając czasy z dzieciństwa i bawić się ze swoimi wnukami. Na prawdę nie chce umierać. Znów poczułam silne uderzenie i nastała ciemność.
***
Obudziłam się w jakimś szarym pomieszczeniu. Nie było ani okien, łóżka ani nic. Gdzie ja jestem? Próbowałam wstać, ale była przykuta do czegoś. Usta miałam zaklejone taśmą, a brzuch i głowa bolały mnie tak jak nigdy. Znów zaczęłam płakać. Dlaczego porwali mnie, a nie kogoś innego. Miła jestem, wiem. No ale chodzi mi o to, że przecież ja nie mam wrogów. Z myślenia wyrwał mnie głos otwierających się drzwi. Stało w nich dwójka chłopaków. Jakiś blondyn o niebieskich oczach i wyższy szatyn z brązowymi oczami.
-Księżniczka się obudziła-powiedział ten wyższy
Tan drugi podszedł do mnie na co odruchowo zamknęłam oczy i uszykowałam policzek.
-Spokojnie ja ci nic nie zrobię, ale mój "szef" tak.-powiedział i rozpiął kajdanki, które miałam na rękach, potem ściągnął taśmę z ust.-A teraz wstawaj i idziesz z nami.
Jak kazał tak zrobiłam. Wyszliśmy z tego pomieszczenia i poszliśmy do innego.
Blondyn zapukał i usłyszałam krótkie "wchodź". W trójkę weszliśmy do środka. 
Na fotelu siedział szatyn o niebieskim koloru oczu, z jego jednej strony stał chłopak z lokami i zielonymi oczami, a z drugiej krótko ostrzyżony brunet o czekoladowych oczach.
-Zostawcie nas samych-powiedział ten na fotelu. 
Reszta "ekipy" wyszła i zostawiła mnie sam na sam z tym kimś. Przełknęłam gulę, która formowała się w moim gardle. 
-Siadaj-wskazał fotel na przeciwko jego. Grzecznie wykonałam to polecenie.-Pewnie ciekawi cię co tu robisz, Hope?
-Mhm-tylko tyle byłam w stanie z siebie wydusić
-Więc mam na pieńku z twoim tatusiem gliną, który wsadził mnie do więzienia. Teraz wyszedłem i chce sprawić mu ból znęcając się nad tobą, a potem zabijając
-Co?!-krzyknęłam patrząc w jego oczy. Spojrzał na mnie i się zaśmiał. Spuściłam wzrok na podłogę i łzy zaczęły kapać na moje Vansy. 
-Szkoda, bo jesteś nawet ładna-powiedział podchodząc do mnie i łapiąc za brodę, tak, że musiałam spojrzeć w jego oczy. Był taki przystojny. Niebieskie oczy, artystyczny nieład na głowie, tatuaże na rękach i modnie ubrany.....
Boże, Hope o czym ty myślisz?! On cię porwał, a ty uważasz, że jest przystojny?! To zwykły bandyta, a oni są podli, ale zarazem pociągający.
-Gapisz się na mnie od jakiś pięciu minut, weź przestań-powiedział
Znów mój wzrok utkwił na podłodze. Tak cholernie się bałam.
-Więc kiedy chcesz mnie zabić?-nareszcie przemówiłam
-Hmm.... najpierw nagram filmik, w którym cię bije, a ty się boisz, a potem kulka w łeb przed kamerą by twój tatuś płakał i po sprawie.
-Super-powiedziałam ze sarkazmem.-A tak w ogóle to skąd wiesz jak mam na imię?
-Wiem o tobie więcej niż ci się wydaje, śliczna. Jesteś Hope Black, masz 19. Nie masz rodzeństwa. Twoją przyjaciółką jest Rose Smith. Oceny masz dobre i jesteś popularna. Twoja matka to Evie Black i jest sekretarką w biurze, a jak już mówiłem ojciec, czyli Tom Black jest policjantem. 
-Wow, no nieźle-powiedziałam-Skoro tyle o mnie wiesz, a ja i tam mam zginąć to może powiesz jak się nazywasz?-dodałam
-Ależ proszę bardzo. Nazywam się Louis Tomlinson, zapamiętaj to imię bo będziesz je krzyczeć w nocy.-powiedział mi do ucha na co moje ciało przeszła fala przyjemnych dreszczy.
-Nie doczekanie twoje.
-Jeszcze sama będziesz mnie o to prosić-dodał z uśmieszkiem na twarzy
-A właśnie możesz mi dać jakiś ładniejszy pokój, bo tamten jest fuj-skąd u mnie się wzięło tyle odwagi. Tak umrę, więc co mi szkodzi.
-Oczywiście piękna. Niall daj jej ładniejszy pokój wiesz, który i każ Zaynowi i Harremu stać przy jej drzwiach. Później tu przyjdź-powiedział do blondyna.
-Jasne-odpowiedział mu tamten i zaprowadził mnie gdzieś. A co mi tam.
-Siemka Niall-powiedziałam
-Hej Hope-odpowiedział
-Wiesz, ładny jesteś
-hah dzięki
-Proszę bardzo
-Pasował byś do mojej przyjaciółki może was spiknę 
-Powodzenia. A tak przy okazji szkoda będzie takiej fajnej dziewczyny jak ty
-A no widzisz-powiedziałam jak przykuł moje ręce kajdankami do łóżka. 
Czyli tak umrę, albo z głodu albo od kuli w łeb kto by się tego spodziewał.
__________________________________________________________
Czytasz=Komentujesz 
I jest rozdział pierwszy;)
Jak się podoba?
Następny rozdział najprawdopodobniej jutro.
Do zobaczenia♥



wtorek, 27 maja 2014

Prolog

Hmm.... jakby zacząć? Jestem Hope Black, mam 19 lat. Za bardzo ciekawego życia to ja nie mam. Mam zarąbistą przyjaciółkę, Rose, której zawsze mogę ufać. Ona jest tą rozsądną, a ją jej przeciwieństwem. Oceny mamy podobne.
Zawsze, gdy ją ktoś zaczepia, pomagam jej bo należy do nie śmiałych osób.
W szkole jestem popularna, sama nie wiem czemu, bo oprócz Rose z nikim się nie przyjaźnie. Moja mama jest sekretarką w jakimś biurze. Za to ojciec...
Szkoda mówić. Jest policjantem. Do domu, w weekendy, mam wracać do 22.00, a w tygodniu do 19.00. Imprezy, albo spotkania ze znajomymi tylko w weekendy. O chłopakach to szkoda gadać, nie mam, bo gdy ich przyprowadzam do domu, ojciec robi im przesłuchanie. Tata zawsze gada w domu o pracy. Jaki to on jest dzielny, odważny, że codziennie łapie jakich przestępców. I tak codziennie. Jak mówiłam nie mam ciekawego życia. Szara codzienność.
Tak mi się wydawało.......
______________________________________________
Prolog jest krótki, tak wiem.
Rozdział 1 będzie w sobotę, bo jadę na trzy
dniową wycieczkę w góry.
Zapraszam was też na zwiastun:)
Pozdrawiam♥